Rozdział I
Lil siedziała w dusznej klasie patrząc się znudzonym wzrokiem w okno. Chłopak siedzący obok niej nerwowo stukał palcem w blat ławki. Nauczycielka ubrana w czarną ołówkową spódnicę i białą koszulę z żabotem stojąc pod tablicą klasy wręczała kolejnym uczniom świadectwa ukończenia klasy.
- Liliana Jaworska - powiedziała z uśmiechem na ustach belferka.
Lil wstała i pewnym krokiem podeszła do tablicy.
- Gratuluję świadectwa z wyróżnieniem. Bardzo dobrze wyszłaś w tym roku - rzekła kobieta ściskając dłoń podopiecznej.
- Też się cieszę, pani profesor - odpowiedziała Lil z wymuszonym uśmiechem.
Wzięła świadectwo i wróciła na swoje miejsce. Po wręczeniu dokumentów reszcie klasy nadszedł czas na pożegnanie.
- To był bardzo miły rok szkolny. Dziękuję wam za to, że tak wspaniale sprawowaliście się przez ten czas. Jeszcze raz gratuluję wszystkim wyników... I oczywiście życzę wam miłych i bezpiecznych wakacji. Do zobaczenia we wrześniu - dodała na chwili z jeszcze szerszym uśmiechem.
Pisk odsuwanych krzeseł poinformował znudzoną Lil, że można już wyjść z sali.
Nareszcie wolne, nadeszły tak długo wyczekiwane wakacje. Lubiła swoją szkołę, jej klasa była bardzo sympatyczna. Jednak ten rok był bardzo męczący, a myśl o odpoczęciu od tego całego zgiełku sprawiała, że miała ochotę skakać z radości. Wzięła swoją torbę z ławki i wyszła z pomieszczenia.
Na korytarzy pełno było od rozchichotanych i radosnych uczniów. Gwar rozmów i śmiechu niósł się po całej szkole.
Lil spokojnym krokiem ruszyła w kierunku wyjścia, gdy ktoś nagle złapał ją mocno w talii.
- Hejcia, słonko - krzyknęła radośnie Anita.
- Matko, An! O mało zawału nie dostałam! - odpowiedziała z trudem dziewczyna łapiąc się za klatkę piersiową.
- Daj spokój! Aż tak jestem straszna, rudziaczku? - zaśmiała się kręcąc na palcu kosmyk swoich kobaltowych włosów.
- Wiesz doskonale, że mam słabe nerwy. A tak w ogóle, gdzie zgubiłaś Sebę?
- Poszedł załatwić jakąś sprawę ze świadectwem. Jakiś błąd czy coś...
- Ohayou! Co tam? Jak się czujecie na wolności? - zawołała podbiegając do nich Kyomi.
- O! Nasza lolitka przybyła! Ale żeś się odwaliła, moja droga - zagwizdała z uznaniem Anita.
- A co? Na zakończenie można zaszaleć! Praktycznie są już wakacje - powiedziała spoglądając na swoją rozkloszowaną sukienkę z falbankami i słodkie buty na koturnie. - Poza tym Lil też nieźle się wystroiła. Gorset, koczek i trzewiczki...
- Niech chociaż na zakończeniu roku zobaczą moją prawdziwą twarz - powiedziała uśmiechając się Lil mrugając przy tym porozumiewawczo do koleżanek.
- Co tu się dzieje? Sabat czarownic? Na Łysą Górę z tym, a nie na korytarzu szkolnym! - krzyknął wysoki blondyn w marynarce w kratę podchodząc do grupki dziewcząt.
- Matko, Darek. Ja ty żeś się ubrał?! - parsknęła śmiechem Kyomi.
- Kolejni... - mruknął obrażony chłopak.
- Dajcie mu spokój - powiedział Sebastian obejmując Anitę w pasie. - Już wystarczająco Darecki dał mu popalić przez tą marynarę.
- Jak tam sprawa ze świadectwem?
- Znowu mi nazwisko z błędem napisali - odpowiedział posępnie Seba. - Czy oni się nigdy nie nauczą, że nazywam się "Łucki", a nie "Łódzki"?
- Ale poprawili? - zaciekawiła się Lil.
- Poprawili. Ale jakbym nie przyszedł do nich to by nawet nie zauważyli...
- Dobra! Koniec smętów i problemów - oznajmiła stanowczo Kyomi. - Macie jakieś plany na wakacje?
- No my z Sebą mamy pod koniec sierpnia jechać na koncert do Berlina, ale tak ogółem to raczej nie mamy nic w planach - powiedziała po chwili An.
- A wy?
- No ja jestem wolny całe 2 miechy. Miałem jechać do wujka do Anglii, ale nic z tego nie wyszło - Darek ziewnął głęboko przeciągając się przy tym.
- W sumie to ja też nic nie robię... - oznajmiła po chwili namysłu Lil.
- Bo jeśli wszyscy jesteśmy wolni to może byśmy się gdzieś razem wybrali? - uśmiechnęła się do przyjaciół Kyomi.
- Świetny pomysł - uradowała się niebieskowłosa. - Jakieś propozycje?
- Moja ciocia ma domek na Mazurach. Kiedyś coś wspominała, że mogę w któreś wakacje wpaść do niej. Mówiła też, że mogę zaprosić też znajomych.
- Serio? Fajną ciocię masz, Lisia - uśmiechnął się Seba.
- No... - powiedziała bez przekonania Lil. - Ogółem okolica jest śliczna. Domek stoi w lesie, jakieś 2km od miasteczka. Niedaleko jest jezioro z krystalicznie czystą wodą...
- Innymi słowy - raj. Żyć, nie umierać - rzekła Anita.
- Czyli co? Mazury?
- Mazury!
- Lil, obgadaj szczegóły z ciocią i daj nam znać jak już się wszystkiego dowiesz - postanowiła Kyomi.
- Dobra. Wstępnie umawiamy się na pojutrze?
- Okey - powiedziała An. - Już nie mogę się doczekać.
***
Dwa dni później cała paczka spotkała się pod domem Seby. Słońce świeciło, skwar przypiekał trawniki na osiedlu domków jednorodzinnych. Na podjeździe stało czarne BMW. Dookoła niego kręcili się Darek, Seba i Kyomi.
- Serio jest ci potrzebne AŻ TYLE rzeczy? - zapytał zdziwiony Sebastian.
- A czego się spodziewałeś? Jedziemy na całe dwa tygodnie! Jestem kobietą, potrzebuję wiele rzeczy. Poza tym, ta walizka i torba to wcale nie jest tak wiele - odparła urażonym tonem Kyomi.
- Dajcie już spokój - zawołała z wnętrza samochodu Lil. - Pakujcie to do bagażnika i jedziemy, bo nigdy nie dotrzemy na miejsce.
Obaj chłopacy westchnęli ciężko i posłusznie spakowali resztę bagaży. Wszyscy zajęli swoje miejsca w aucie, po czym ruszyli wzdłuż ulicy w stronę autostrady.
***
Samochód jechał po równym asfalcie autostrady. Piątka przyjaciół śpiewała radośnie piosenkę lecącą z głośników.
"What can you do? What can you do?- Beat on the brat - zaśpiewała Anita potrząsając włosami.
With a brat like that always on your back
What can you lose? What can you do?
What can you do?
With a brat like that always on your back
What can you lose, lose?"
- Beat on the brat - zawtórowała jej Lil.
- Beat on the brat with a baseball bat. Oh yeah, oh yeah! - Darek uderzał palcami w kierownicę w takt muzyki.
- Uh Oh! - Kyomi próbowała tańczyć na swoim miejscu.
- Helena! Szalejesz - Seba zaśmiał się słysząc dźwięki wydawane przez przyjaciółkę.
- Nigdy. Więcej. Nie mów. Do mnie. HELENA! - obrażona dziewczyna pogroziła mu palcem.
- Już dobrze, dobrze. Nieźle wyjesz.
- Dziękuję - zaśmiała się lolitka.
- Daleko jeszcze? - zapytała Anita.
- Jeszcze jakieś 100km - odparł Darek.
- Daleko... - mruknęła Lil.
- Owszem, ale z tego, co mówiłaś, będzie warto - dodał z uśmiechem chłopak.
- Gdyby nie te kłopoty z oponą pewnie bylibyśmy już na miejscu - jęknęła Kyomi.
- Pewnie tak... Ale przynajmniej mieliśmy czas, żeby coś zjeść.
- I zdążyła nas zaczepić jakaś zdziwaczała staruszka. "Nie jedźcie tam! Jeśli życie wam miłe, zawróćcie!" - parodiował piskliwym głosikiem Seba.
- To było trochę przerażające - stwierdziła Lil. - Wyglądała na wystraszoną i miałam wrażenie, że była przekonana o swojej racji.
- Daj spokój - machnął ręką Darek. - Gdybym ja miał się przejmować każdym świrem, który mi grozi lub przepowiada śmierć to bym już dawno w wariatkowie skończył. A ta staruszka stanowczo powinna iść się leczyć.
- No na zdrową to ona nie wyglądała. Widzieliście jaka ona była blada i chudziutka? - powiedziała z przejęciem Anita.
- Spokojnie, kochanie. Nie przejmuj się tym dłużej - Seba próbował uspokoić swoją dziewczynę.
- Racja. Aktualnie moim największym zmartwieniem powinien być ograniczony dostęp do internetu w tym naszym lesie... - zasępiła się wyciągając z kieszeni spodni swój telefon. - Ostatnie chwile z moim kochanym Twitterkiem...
- A ta znowu swoje - zaśmiała się Kyomi. - Co ty właściwie tam robisz?
- Piszę.
- Z kim?
- Ze znajomymi!
- Ale przecież żadne z nas, z wyjątkiem ciebie, nie ma Twittera!
- Czy ty myślisz, że jesteście moimi jedynymi znajomymi?! - oburzyła się Anita.
- Wyluzuj, kotku - zaśmiał się Sebastian.
Cała paczka rozchichotana i roześmiana jechała dalej prostą szosą w kierunku Mazur. Mimo, że każde z nich próbowało traktować incydent z szaloną staruszką z przymrużeniem oka i z rezerwą, podświadomie czuli, że coś jest nie tak. Obawiali się czegoś, czegoś jeszcze niesprecyzowanego. Jednak niedługo mieli się dowiedzieć, co to takiego było.